Strona:Eliza Orzeszkowa - Nowele i szkice.djvu/170

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
Ta strona została uwierzytelniona.
— 160 —

jego usłyszawszy, jak strzała po miedzy biegła, przybiegłszy, na ręce je schwyciła, fartuchem osłoniła i coprędzej z niem razem wróciła na zagony, aby żąć znowu. Coś tam do dziecka mówiła, coś mu nawet pocichu zanuciła, ale Erata ani jej słów, ani nucenia nie słuchała, bo zajął ją ogromnie widok czarnych plam, które koszulę jej okrywały. Były to plamy od potu tak obfitego, że przemokło w nim i zczerniało grube płótno jej koszuli.
Horreur! — szepnęła Kaliopa.
— Pot biedaków jest rzeczą świętą! — z za podniesionej znowu ku ustom chusteczki upomniała ją Erata.
Poczem, pragnąc zapewne estetyczną przyjemnością zatrzeć bolesne wrażenie, którego na widok czystej duszyczki, w odrażającą powłokę przyodzianej, doświadczyła, do Kaljopy zaniosła prośbę, aby im jaki twór ducha swego zkolei ukazać chciała. Było to sprawiedliwem, one bowiem: Melpomena i Erata, przed nią już dusze swoje naoścież otworzyły i ukazały jej skromne owoce swych dumań, rojeń, pracowitych dni i bezsennych nocy.
— Co do mnie — żywo zarzuciła Melpomena — nic wcale nie roję, nie zapracowywam się wcale i sypiam wybornie. Są to korzyści szkoły, której hołduję, a której pierwszem przykazaniem jest: nic nie roić. Obserwowanie zaś i opisywanie nagiej natury, takich np. jej objawów i dokumentów, jak: wieszanie na płocie mokrej bielizny, gonitwa psa za cielęciem, lub ślinienie się płaczącego dziecka niewiele pracy wymaga i snu nie odbiera.
— O, tak! — potwierdziła Erata — służenie idea-