Strona:Eliza Orzeszkowa - Na dnie sumienia T. 1.djvu/566

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
Ta strona została uwierzytelniona.

i — silni mężowie, dbali o świętą nienaruszalność słabości niewieściej!
W tej samej chwili gdy Monilka stała na placu miejskim z załamanemi rękami, otworzyła się brama najbliższego domostwa, a oczy młodej dziewczyny bez celu błądzące do koła, ujrzały w głębi otwartej bramy bosą i rozczochraną dziewczynę, w skurczonej postawie siedzącą obok konwi z wodą, z której czerpała myjąc i szorując wydeptane i zabłocone schody.
— A! — pomyślała Monilka, — zostanę służącą, będę wymiatała pokoje, prała bieliznę i szorowała schody!
Wieczorem zbliżyła się do swej tymczasowej opiekunki, pocałowała jej rękę i rzekła. — Przyjm mię pani na sługę, będę wymiatała wasze pokoje, prała bieliznę i szorowała schody, będę czyniła wszystko co rozkażecie — tylko pozwólcie mi po skończonej robocie usiąść w najciemniejszym kątku — milczeć i myśleć!
W oczach nawpół litościwej pani błysnęło coś nakształ łzy. Długą godzinę naradzała się z córkami, potem przystała na prośbę Monilki. Żal jej było wypędzać na bruk sierotę, przytem odprawiała właśnie dotychczasową swą młodszę, a może, może w dalekim kątku serca czuła przyjemne łechtanie myśli, że piękna dziewczyna, która pierwej niż jej córki wstąpić miała na ślubny kobierzec, i zamie-