Strona:Eliza Orzeszkowa - Na dnie sumienia T. 1.djvu/205

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
Ta strona została uwierzytelniona.

łamią się o ten nieszczęsny brak materjalnych środków, o których nie sądziłem nigdy aby mi mogły niedopisać. Uważałem się za człowieka bogatego, a trzeba koniecznie być bogatym człowiekiem, aby w stolicy w której zostaję zająć to stanowisko, jakie starałem się posiąść i byłem pewny że posiędę... Stanowisko takie, panie, zaszczytnem jest i wiele obiecującem na przyszłość; ale pod względem materjalnym opłaca się bardzo licho, i ten kto nie posiada własnej znacznej fortuny, daremnieby się o nie pokusił. Naraziłoby go ono na mnóstwo upokorzeń, i prędko umknęłoby z pod stóp jego. W jednej z najbłyskotniejszych stolic Europy, trzeba błyszczeć żeby być zauważonym; inaczej, każdy pomijać cię będzie z obojętnością, aż znajdzie się nakoniec ktoś świetniejszy i błyskotniejszy, który zepchnie cię całkiem z miejsca twego. Szanuję wielce pracę powolną i wytrwałą, tę pracę robaków, z drobnych ziarn piasku budujących góry; ale ona nie dla mnie, nie nawykłem do niej, a jeśli posiadam spory zasób roli, nie mam ani odrobiny cierpliwości, i wolałbym rzucić się w rozhukane bałwany morskie, niż rozwikłać motek splątanego jedwabiu. Nie jestem i nie byłem nigdy leniwcem; dowodzi tego wielka suma wiadomości jaką nabyłem, i zaufanie jakiem obdarzali mię zawsze moi zwierzchnicy. Ale praca moja musi mieć koniecznie zakres szeroki, a wszelka ro-