Strona:Eliza Orzeszkowa - Na dnie sumienia T. 1.djvu/206

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
Ta strona została uwierzytelniona.

bota jaką się zajmuję, powinna być podobną nie do cichego, pośród fijołków i chwastów skromnie kryjącego się strumyka, ale do rzeki bystrej i dumnej, na której falach płynąćbym mógł szybko w niezmierzone okiem przestrzenie. Taką jest moja natura, wyrobiona może po części przyzwyczajeniami nabytemi od dzieciństwa. Hodować się na orła a zostać szczygłem, nie może być mojem przeznaczeniem. Wolę zginąć niż zmaleć.
Umilkł znowu Dembieliński, i dłoń przeciągnął po swem wysokiem, bladem czole, jakby chciał rozpędzić ten nawał myśli, który porywał go i unosił mimowoli.
— Panie! — ozwał się Suszyc, — takiemi właśnie musiały być uczucia Cezarów i Napoleonów, wtedy gdy rozpoczynali swoją karjerę. Ciekawy byłbym tylko dowiedzieć się, czy uczucia te pozostawały w nich niezmienne wtedy, gdy padali pod sztyletami morderców płacących im za chwałę, lub siedzieli na odludnej skale dumając nad znikomością wszelkich chwał tego świata.
— Jeśli mam z siebie brać miarę — odparł Anatol, — upewnić mogę pana, że ci wielcy ludzie o których wspomniałeś, śród najsroższych nawet męczarni nie zamieniliby losu swego na los najszczęśliwszego z Arkadyjskich pasterzy. Życie ich podobnem było do tego szlaku, jaki zarysowuje przebiegająca po firmamencie kometa; w tem tylko ró-