Strona:Eliza Orzeszkowa - Kilka słów o kobietach.djvu/219

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
Ta strona została uwierzytelniona.

składają one niby arystokracyą klasy nauczycielskiéj, bywają otaczane znośném przynajmniéj poszanowaniem, i gdyby nie to, że wszystko, czego się mogą spodziewać, ogranicza się do owych trzystu lub czterystu rs. rocznéj płacy, że postępu w przyszłości żadnego dla nich niéma, że starość lub choroba grożą im wciąż najokropniejszą nędzą — pozycya nie byłaby dobrą, a nawet, w porównaniu z ich mniéj uprzywilejowanemi towarzyszkami, świetną.
Ale wszędzie podobno, czy to w narodach, wziętych jako całość, czy w klasach, część narodu stanowiących, najgorsza cząstka dostaje się w udziale spodnim warstwom, które posiadły najmniéj światła, najdaléj stoją od wszelkich jego korzyści.
Obok nielicznéj arystokracyi guwernantek, przyjmowanych do domów bogatych lub dostatnich, żyjącéj w dostatkach, doświadczającéj jakich takich względów i otrzymującéj płacę, nadającą niekiedy możebność zebrania sobie choćby maluchnéj sumki na godzinę starości lub choroby, mrowi się ogromna massa tych cichutkich i pokornych istot w ciemnych wełnianych sukienkach, z białemi od strudzenia twarzami, ze spuszczonym od upokorzeń wzrokiem, istot, które, bez powołania i zdolności, bez dostatecznego wykształcenia, pracują ciężko i najczęściéj nieumiejętnie, z małą lub żadną dla uczennic korzyścią, a dla siebie z płacą, mogącą zaledwie odziać je w tę ubogą sukienkę, która je okrywa.