Strona:Eliza Orzeszkowa - Kilka słów o kobietach.djvu/220

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
Ta strona została uwierzytelniona.

Tak zwane guwernantki na początki, i te, które nawet prowadzą całą edukacyą niebogatych panien, kończącą się na złéj francuzczyznie i mniéj lub więcéj silném uderzeniu po klawiszach, za najwyższy szczyt marzeń uważają płacę 150 rs. rocznie, a często przyjmują 100 rs., na prowincyi zaś 75 i 50 rs. Wzamian za wielce szczupłą tę kwotę uczą kilkoro dzieci, zepsutych nieraz i niezdolnych, naglądają nawet młodsze rodzeństwo swych uczennic, a często wyręczają panią domu i w chodzeniu około gospodarstwa. Chleb powszedni mają wprawdzie tymczasem, ale przyszłość?
W razie choroby lub przy nadejściu starości, potwór nędzy musi niezawodnie zajrzéć im w oczy, bo cóż zaoszczędzić mogą z marnéj pensyjki swojéj, skoro i ubrać się przyzwoicie, choć ubogo, nauczycielce wypada?
Na pochwałę społeczności naszéj powiedziéć należy, że coraz więcéj znajduje się matek i pań domu, które pojmują, iż kobieta, ucząca ich dzieci, dla trzech powodów powinna być poważaną i otoczoną należnemi względami: 1) jako osoba obca, zostająca pod ich dachem i opieką, 2) jako uboga i pracująca kobieta, najczęściéj sierota lub dotknięta zmianą losu, 3) jako zastępczyni ich w wielkim dziele przygotowania przez wychowanie przyszłości ich dzieci.
Ale także bezstronność powiedziéć nakazuje, iż