Strona:Eliza Orzeszkowa - Kilka słów o kobietach.djvu/181

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
Ta strona została uwierzytelniona.

wybuchami, ale przeciwnie, długo mogą utrzymywać się w spokoju i równowadze.
Dla czegóż więc młodą osobę, która zaledwie powzięła miłość i nie miała jeszcze czasu zapoznać się z własném uczuciem, dla czegóż co najprędzéj prowadzić ją do ołtarza?
Dla czegoż tak pośpiesznie odbierać od niéj słodkie imię narzeczonéj, które, nie wkładając na nią żadnych stanowczych obowiązków, jest na niebie jéj życia niby jutrzenka nadziei, zapowiadająca słońce szczęścia? Narzeczona! — wyraz ten, przez który młode panny rozumieją zwykle podróż po magazynach wcelu sporządzania wyprawy, dobierania sobie do twarzy wieńca ślubnego, robienia przygotowań do zabawy weselnéj, jest jednak wyrazem pełnym powagi a za­razem radości czystéj, radości pełnéj, i wielkiéj cnoty, i wielkiéj myśli.
Będąc narzeczoną, kobieta winna w istocie sporządzać sobie wielką wyprawę sił i ozdób moral­nych, winna w istocie splatać na skronie swoje przepyszny wieniec umiejętności i czystych, serdecznych uczuć, aby do przybytku rodzinnego życia, który się przed nią otwiera, wejść mogła w całéj piękności swojéj, odziana w rozum i świadomą siebie cnotę, uwieńczona najjaśniejszą aureolą prawdziwéj miłości.
Dla obojga młodych narzeczonych przedślubna ta epoka powinna być płodną w wielkie czyny i my-