Strona:Eliza Orzeszkowa - Kilka słów o kobietach.djvu/18

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
Ta strona została uwierzytelniona.

w togę, drapuje się w Olimpijską powagę i uroczystość. Wkoło niéj rozlewa się atmsfera nudy i pychy, a ona, na zapytanie, jaką na téj ziemi gra rolę, jakie spełnia powinności i zadania, odpowiada: jestem kobietą emancypowaną.
Nie dziw, że gdy podobne obrazy staną przed wyobraźnią ludzi, wyraz „emancypacya kobiet” brzmi w ich uszach jednoznacznie z brakiem przyzwoitości, pogardą obowiązków rodzinnych i pozbyciem się najmilszéj z zalet — prostoty, i że wzmianka o téj emancypacyi sprowadza szydercze uśmiechy i ściąga surowe nagany nawet od ludzi obdarzonych światłym i postępowym umysłem. Nielogiczne entuzyastki, rozmiłowane w dźwięku słowa, którego treści nie pojmowały, zacofały na długie lata postęp idei, któréj standarem pokrywać chciały swoje dziwaczne lub występne wybryki. Nic niéma zgubniejszego dla jakiegokolwiek pojęcia, które, zaledwie zrodzone w ludzkości, jeszcze się w niéj ugruntować nie zdołało, jak rzucony na nie cień śmieszności. A śmiesznością właśnie pokryły pojęcie o emancypacyi kobiet — lwice z fajkami i cynizmem w ustach, Pytye ze zwijanemi i rozwijanemi horyzontami w głowach, i tym podobne pojęcia tego fałszywe apostołki i przedstawicielki.
Nie należy więc dziwić się zrażeniu wielkiéj części ogółu ludzi do idei emancypacyi kobiet, ale należy wierzyć, iż prawda oddzieloną być może od fał-