Strona:Eliza Orzeszkowa - Gloria victis.djvu/73

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
Ta strona została skorygowana.
—   63   —

na różnych punktach powierzchni wodnej, blizkich, dalszych, dalekich, widać było przebywające wodę jego oddziały, strona tamta, przeciwna, pusta była i bezludna. Nic tam nie było, krom nierównego w swej szerokości pasu łąki nadbrzeżnej i za nią — pogiętej w zagłębienia i wypukłości, ciemnej ściany lasu.
W ciemnej, nieruchomej, milczącej ścianie lasu grzmiało i błyskało, poczem stawała się ona znowu ciemną, nieruchomą, milczącą.
Budziła się w zaczarowanym pałacu swoim straszna baśń...
Jakiś wśród nas przytłumiony głos wymówił:
— Partję na brzeg lasu przyprowadził...
Inny wnet dodał:
— Przeprawy przez kanał broni...
— Nie, nie! Tego dokazać-by nie potrafił i wie o tem. Żołnierza swego na duchu podnosi!...
Naczelnik organizacji do Orszaka, Ronieckiego i innych starszych, rzekł:
— Oznajmia, że bitwę przyjmuje...
Jeżeli w słowach tych była ironja, to nawskroś przejmował ją ból.
Wielkie masy zbrojne, wobec niespodzianki, która je zaskoczyła, spokojne były i milczące. Poruszały się z powolnością rzeczy ciężkich, które utrzymywane są przez doskonałe karby na linjach stałych i prostych. Żadna drobina nie odrywała się luźnie od tej potężnej całości, żaden zamęt nie objawiał się w żelaznym tym porządku. Liczne i z oddala czarne jej oddziały, na wielu jedno-