Strona:Eliza Orzeszkowa - Czarownica.djvu/43

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
Ta strona została uwierzytelniona.

— Jutro przed wszystkimi wyspowiadam się — szepnęła Pietrusia.
Michał ręką machnął.
— Co to pomoże? jeden zobaczy, a drugi na odpuście nie zobaczy. Zmarnujesz się na dokuczaniu ludzkiem. Chyba ja z tobą pójdę gdzieindziej. Ziemię w dzierżawę puszczę, z rzemiosłem mojem cały świat choćby obejdę, a chleba ani nam, ani dziatkom naszym nie zbraknie. Ciebie krzywdzić nie dam i jeszcze, broń Boże, bić!
Kobieta ręce jego całować zaczęła.
— Jakiś ty dobry, jakiś ty dobry... lepszego już chyba na całym świecie niema.
Michałek objął ją ramionami i rzekł:
— Więc idź jutro do miasteczka, spowiadaj się, a po nabożeństwie zajdź do mojej siostry Hanuli, co jest tam za mężem za felczerem, i rozpytaj się jej, czy dobrzeby mi było w miasteczku z rzemiosłem mojem osiąść. Ja pójdę do dworu.


ROZDZIAŁ SIÓDMY.

W miasteczku, o sześć wiorst odległem od Suchej Doliny, przez cały ranek świąteczny biły rozgłośnie dzwony kościelne. W kościele, w nieobszernej kruchcie ścisk był taki, że Piotr zaledwie zdołał się przebić do kościelnego progu i parę kroków jeszcze dalej postąpić. Chciał uklęknąć, ale z powodu ścisku nie mógł tego uczynić. Organy grały i kilkaset głosów chórem śpiewało. Piotr długo się modlił ze schylonym nieco grzbietem; wtem organy grać przestały i w uciszonym kościele rozpoczęło się kazanie. Piotr z miejsca swojego widział dokładnie na ambonie stojącego księdza i uważnie słuchał słów jego, rozchodzących