Strona:Elegie Jana Kochanowskiego (1829).pdf/107

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
Ta strona została przepisana.

Tu nędzna Antiklea, którą śmierć zmyślona
Ulissesa, zagnała do krain Plutona,
Jeden był Tyrezyasz w którym pamięć władła,
Reszta miga jak cienie i marne widziadła,
Ten przyszłe Ulissowi odsłonił wyroki,
I drogę do Itackiéj oznaczył opoki,
Co gdy ten wyrozumiał, od Stygijskiéj toni,
Wrócił do czekających towarzyszów broni,
A opuszczając smutne Cymeryjskie kraje,
Eackim znowu wiatrom swe żagle podaje.
Z tąd, gdy na dalsze morza wypadało dążyć,
Zdradliwych brzegów Syren nie zdołał okrążyć;
Tam gdy kogo z niebacznych na brzeg naprowadza,
Śpiewu czarującego niepozbędna władza,
Już on wyrosłych dzieci, utroskanéj żony,
Ani zagród ojczystych widział ucieszony,
Ale złudzon, wiek cały na ohydne wczasy,
Zmarnował przy niewiastach z rybimi podpasy,
Aż z śmiercią dusza inne mieszkanie obrała,
A zwierz niepogrzebione poroznosił ciała,
Te już gdy Ulissowi znane były sztuki,
Wszystkie morskiéj bogini wykonał nauki,
Woskiem uszy zalepia towarzyszów trwogi,
Sam u masztu za ręce związany i nogi,
Tak podejrzane brzegi omijali nagle,
I cudem bez przygody przemknęły się żagle.
Gdy Syreny przebyli i zdradne uroki,
Z drzeniem serca postrzegli dwie groźne opoki,