Strona:Elegie Jana Kochanowskiego (1829).pdf/067

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
Ta strona została przepisana.

Skarał zdrajców, co w domu, na królewskie posły,
Wbrew prawu wszystkich ludów zbójczą dłoń podniosły,
Za którą zdradę, gdy Król karny bój objawia,
I wróg z zebraną tłuszczą zaczepnie się stawia,
Lecz różny skutek chęci, bo tłuszcza zuchwała,
Tył podaje niezwrotny nim trąba zabrzmiała.
Jak gdy buhaj wyzywa nieobecne wrogi,
Wściekle ryczy i ostrzy po krzemieniach rogi,
Lecz kiedy lwa pustyni z przestrachem postrzeże,
Niepomny walk pragnionych w ucieczkę się bierze,
Tak i Liwończyk w polu otwartém go czekał,
Zdradą dysząc póki Król z bojem się odwlekał,
Lecz kiedy do strzał siejby uszykował roty,
Ani na piérwsze nawet odważył się groty,
Ale o łaską żebrał z postacią nikczemną,
I proźba u nóg Króla nie była daremną,
Dałeś pokój Auguście! zmiękczon prośby głosem,
Jakiego sam byś niemiał z mniéj fortunnym losem.
I nie na tém przestałeś, bowiem wrogi twoje,
W sprzymierzeńce zmieniłeś, byś za nie wiódł boje.
Świetny szczepie Jagiełłów, co zwycięskie dłonie,
Z sercem ojcowskiém niesiesz w zwalczonych obronie,
Tém sława ojca twego obłoków dosięga,
Nie samą siłą jego wzniosła się potęga,
Bo jak straszny był w boju, tak w mirze łaskawy,
To zaświadczą Teutońskie i Pruskie wyprawy.
Ty naśladując jego cnoty i przykłady,
Prosto ku niebu zdążysz ojcowskiemi ślady,