Strona:Elegie Jana Kochanowskiego (1829).pdf/023

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
Ta strona została przepisana.

Słusznie uciekał z Polski poeta, którego za sonnety do Dyanny i Hippolity trzy opactwa we Francyi czekały, któremu Henryk III. 10, 000 talarów na druk dzieła wyliczył, Karol IV. każdy wiersz hojnie opłacał, a książe de Joyeuse za jeden sonnet ofiarował opactwo czyniące 30, 000 franków.
Kiedy książe poetów polskich z podróży zagranicznych do kraju wrócił, i cząstkę majętności prawnemi sporami zagrożonéj odziedziczył, zyskał porękę u szkolnych w Padwie nabytych przyjaciół, którzy już wtenczas znakomite piastowali godności. Padniewski kanclerz, apotem biskup Krakowski przedstawił go Zygmuntowi Augustowi, który poetę wraz z Łukaszem Górnickim w kancellaryi swojej z pensyą 1200 złotych umieścił. Rodzaj tych obowiązków, powierzonych mu tylko dla biegłości w języku łacińskim, nie odpowiadał umysłowi Kochanowskie go, pragnącemu się czém inném zajmować. W owym wieku tylko stan duchowny albo rycerski do „fortuny prowadził, Kochanowski w obudwu nie miał upodobania. Przecięż gdy Myszkowski pieczęć koronną po Padniewskim objął, wyrobił Kochanowskiemu bogate probostwo Poznańskie,