Strona:Elżbieta Jaraczewska - Powieści narodowe 01.djvu/184

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
Ta strona została uwierzytelniona.

dziej gasnącem życiu, być jeszcze świadkiem ich szczęścia.
Pan Sławiński zamyślony udał się do Delfiny. Zastał ją po kąpieli siedzącą na kanapie, i czytającą z uśmiechem odebrany świeżo z poczty list, na który ciekawie zaglądała, poprawiająca swej Pani na głowie Panna Rozalia. Spostrzegłszy Pani Sławińska, wchodzącego do jej pokoju męża, o niezwykłej godzinie, domyśliła się, iż jakiś ważny interes musi być tego przyczyną; odesławszy więc Pannę Rozalią, oczekiwała ciekawie, co jej ma powiedzieć; i niecierpliwa chciała nawzajem pokazać mu list bogatego, starego Wojewody.
«Delfino! — rzekł jej Pan Sławiński z rozwagą, jakby nigdy nie pamiętał jej innych w tej mierze ułudzeń; — prosił mnie Władysław o rękę Emilji, i czeka twego tylko zezwolenia.» — «Czy tak! — odpowiedziała z gorzkim uśmiechem, nieukontentowana Pani Sławińska; — to może będziemy mieli razem dwa wesela: gdyż Wojewoda Mirski pisze właśnie do mnie, oświadczając się o Zofią, i nie wątpię — dodała z szybkością — iż znając, co wymaga posłuszeństwo córki i przystojność towarzyska, pójdzie