Strona:Edward Boyé - Sandał skrzydlaty.djvu/74

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
Ta strona została uwierzytelniona.

Mówiące o cudownej prawdzie i legendzie.
Chorale odkwitania róż — po porze dżdżystej!

Ach! chwycić się tej myśli, chwycić się kurczowo
I uwierzyć, że jedno jest w wszechświecie prawo
Dla serca róż i ludzi!.. Mrzeć w jesień złotawą,
A później zmartwychwstawać i kwitnąć na nowo!

Lecz próżno!.. Me spojrzenie pod smutku patyną
Zszarzało i błękitne utraciwszy błyski,
Do chmur mrocznych podobne stało się kołyski,
Lustra jezior, gdzie cienie Ofeliczne giną!

Mistycznych, oddalonych dni i wspomnień wątek,
Ciąg bezkresny! Błysk życia! Jutrzenka daleka!
I kilka gwiazd, wplecionych w smutny szlak człowieka,
Pogłębiło źrenice treścią ich pamiątek!

Ruina, kres i pustka!.. Lecz, gdy światło mierzchnie
I ćwieki gwiazd dzień blady wbijają do krzyża,
Z dróg grząskich, z dróg jesiennych spokój się przybliża
I woal melancholji kryje ócz powierzchnię!

Codziennie jestem bledszy i codzień taksamo
Ze złotym kandelabrem do lustra się skradam,
I pięścią chcę stłuc szyby, i ze sił opadam,
I znowu się na spacer wlokę w mgliste rano!

Nikczemna, podła słabość!.. Lecz wybacz mi przeto
Przyjacielu oddany i bądź współczujący,
Dla przyjaciół, co w cień się zmieniają gasnący,
Od świateł zagaśniętych w mroku nad kobietą!

A jeśliś kiedy walczył... odczujesz napewno
Ile żalu, goryczy, cierpienia i wstrętu