Strona:Edmund Jezierski - Wyspa elektryczna.djvu/84

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
Ta strona została uwierzytelniona.

cherski, przedstawiając im niskiego jegomościa, o żywych, biegających oczach, o czarnej czuprynie, który zbliżył się do nich, a w którym poznali jednego z uczestników przedwczorajszej uczty.
— Panowie przyglądają się, jak pracuje u nas morze? Tak, ujarzmiliśmy je, zmusiliśmy do posłuszeństwa i pracy te kapryśne fale, które pochłonęły już tylu ludzi i w czasie burzy potrząsają olbrzymiemi okrętami, jak małą zabawką.
— Lecz gdy burza miota falami jego? — zapytał ciekawie Henryk, który z zajęciem przyglądał się pracy i konstrukcji maszyn.
— Gdy jest wzburzone — odrzekł dr. Lebon — pracuje tem energiczniej, tem prędzej obracają się maszyny, i większą korzyść odnosimy. Na nasze potrzeby potrafimy zużytkować nawet gniew jego.
— A przypływ i odpływ? Wszakże, gdy fale nisko opadną, wszystko wtedy stanąć musi! — zauważył znów Henryk.
— I to nie — odparł dr. Lebon — specjalne akumulatory gromadzą i zachowują tę energję na czas późniejszy. Gdy odpływ morza dosięgnie najniższego stanu, i grobla przestaje działać, puszczamy w ruch akumulatory, i wszystko w dalszym ciągu pracuje.
Zwiedzono szczegółowo urządzenie tkalni i skierowano się do drugiego oddziału, gdzie znów inne maszyny były w ruchu.
— Mechaniczni krawcy — objaśnił ich z dumą dr. Lebon — na naszej wyspie praca rąk ludzkich jest wykluczona. Nawet odzież szyją nam maszyny, a szyją znakomicie. Śmiało przyznać mogę, że niech się schowa przed niemi najznako-