Strona:Edmund Jezierski - Wyspa elektryczna.djvu/67

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
Ta strona została uwierzytelniona.

— Nie myślcie — rzekł im starzec tonem objaśnienia — iż uczty takie, jak wczorajsza, stanowią u nas rzadkość. O, nie! Przedewszystkiem obiady nasze są bardzo smacznie przyrządzone na wzór tych, jakie jadają tam, w Europie. A następnie wszelkie uroczystości nasze obchodzimy podobnemi ucztami. Na śniadanie jednak i wieczerzę wszyscy spożywają pokarmy skoncentrowane, które, nie obciążając żołądka, wzmacniają siły i odświeżają umysł.
Wawrzon i Henryk wysłuchali słów jego, a uwagi Henryka nie uszło wyrażenie: „tam w Europie“.
Podchwycił je wnet i spytał:
— Mówisz, panie, tam, w Europie. A więc my w niej nie jesteśmy? Do jakiegoż więc lądu należy ta kraina?
Starzec namarszczył gniewnie czoło, pochylił się i milczał...
Po jakimś czasie dopiero odrzekł:
— Młodzieńcze, nie pytaj lepiej o to. Ciekawość w tym względzie w krainie naszej surowo jest wzbroniona, a nawet uważana za złamanie przysięgi. W swoim własnym zatem interesie unikaj wszelkich zapytań w tej kwestji.
W milczeniu przeszedł dalszy ciąg śniadania, a gdy nasycili się już dostatecznie, starzec wstał i rzekł:
— Teraz poprowadzę was i zaznajomię z dowódcami poszczególnych oddziałów.
Lecz Wawrzon zatrzymał go, mówiąc:
— Panie, powiedz nam, jak mamy cię zwać, byśmy wiedzieli, do kogo zwracać się w razie potrzeby.