Strona:Edmund Jezierski - Wyspa elektryczna.djvu/39

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
Ta strona została uwierzytelniona.

Rażony przepotężną siłą prądu elektrycznego, odrzucony został prawie aż na drugi koniec pokoju.
Powstały z tego upadku hałas obudził Henryka, który porwał się z łóżka, pytając:
— Co to?... co się stało?
A Wawrzon, powstając z ziemi, rozcierał potłuczone miejsca i, krzywiąc się z bólu, rzekł:
— Pfuj!... Ci nasi panowie, u których jesteśmy w niewoli, doprawdy zanadto szafują elektrycznością. Wszystko, czego się dotkniesz, jest nią przeładowane. Wczoraj ty rażony zostałeś prądem, gdy dotknąłeś się ubrania owego jegomościa, a dziś znów ja za dotknięciem się ściany. Jeżeli tak dalej pójdzie, to nas tu piorunami zatłuką!
— Ale co tobie się stało?... — pytał go ciekawie Henryk — jakim sposobem cię tak odrzuciło?
— Jakim sposobem — odrzekł mu zachmurzony Wawrzon — a takim, że za dotknięciem ściany w tem właśnie miejscu, rażony zostałem tak silnym prądem elektrycznym, żem odleciał pod tamtą ścianę, a całe ciało mam jakby połamane.
Henryk z niedowierzaniem wysłuchał tego opowiadania i, jakby chcąc sprawdzić, czy kolega mówi prawdę, wyciągnął machinalnie rękę i dotknął ściany tuż koło swego łóżka.
Lecz nie doznał żadnego nawet śladu działania prądu elektrycznego.
— Nic nie czuję — rzekł po chwili — przez tę ścianę nie przebiega żaden prąd.
— Tak, przez tę — odparł zachmurzony Wawrzon — ale spróbuj tu, na tej ścianie...
Henryk wstał z łóżka, podszedł do ściany i odruchowo dotknął ręką wskazane miejsce.