Strona:Edmund Jezierski - Wyspa elektryczna.djvu/137

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
Ta strona została uwierzytelniona.

— W jaki sposób nas zabiją? — spytał znów Wawrzon.
— Przy pomocy elektryczności — odrzekł dr. Wicherski, — możecie być pewni, że mr. Norton postara się, ażeby całość wypadła bardzo prędko i efektownie... Jest on specjalistą w tych rzeczach...
Zachowanie się skazańców w komnacie, w której oczekiwali wykonania wyroku, było różne.
Dr. Johansen kreślił w notatniku różne wyliczenia, dr. Zerri nucił jakąś popularną melodję włoską, a dwaj nasi przyjaciele gwarzyli z dr. Wicherskim o Polsce, o tej dalekiej a drogiej ojczyźnie, której nigdy już ujrzeć nie mieli...
Chyliło się już słońce ku zachodowi, gdy drzwi komnaty otwarły się i ukazał się w nich oddział zbrojnych dozorców.
— Już czas... — rzekł ich przywódca.
Skazańcy spokojnie pozwolili się otoczyć i poprowadzić...
Przypuszczenia dr. Wicherskiego sprawdziły się... Mr. Norton z egzekucji ich uczynić postanowił publiczne a odstraszające widowisko.
Na jednym z większych placów widać było zebraną gromadę ludzi: byli to kulisi i murzyni, nie zajęci w danej chwili obowiązkową pracą... Na środku placu wznosiło się coś w rodzaju estrady, na której stało pięć foteli, oraz wielka tablica marmurowa, do której przeprowadzone były druty.
Delikwentów wprowadzono na tę estradę i po odczytaniu głośno wyroku miano już ich przytwierdzać do foteli, gdy naraz rozległ się w przestrzeni głuchy huk...