Strona:Edmund Jezierski - Wyspa elektryczna.djvu/118

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
Ta strona została uwierzytelniona.

żona tylko z paru osób, naczelnych władców wyspy.
Najbardziej uciemiężoną była grupa pierwsza, robotników. Bez szemrania musieli wykonywać wszelkie najcięższe roboty, przyczem w razie oporu spotykały ich straszne kary. Silnie rozwinięty był przytem wśród nich system szpiegowski, który o każdem narzekaniu, o każdej skardze lub chęci buntu, donosił wnet władzy naczelnej.
Takiż sam system panował i wśród dozorców. Systemem tym trzymani byli w karbach posłuszeństwa.
Każdy z naczelników oddziału odbierał codziennie raporty dozorców, z których ważniejsze komunikował przewodniczącemu.
Niezależnie od tego przewodniczący otrzymywał raporty bezpośrednio od swych specjalnych szpiegów, którzy znów zawiadamiali go o wszystkich czynach jego towarzyszy — władców wyspy.
O systemie tym dr. Wicherski uprzedził naszych przyjaciół, ostrzegając ich, by mieli się na baczności, by przedwczesnem zdradzeniem swych planów nie zepsuli całego zamiaru ucieczki.
— Strzeżcie się — mówił do nich — i bądźcie ostrożni. U nas niewiadomo gdzie, skąd grozi niebezpieczeństwo. Zwłaszcza was, jako nowoprzybyłych, szpiedzy otaczają specjalną swą opieką. Każdy krok wasz i mój, każde słowo wasze notowane jest i komunikowane przewodniczącemu.
— Lecz chyba wśród szpiegów niema żadnego, któryby rozumiał po polsku? — zapytał Henryk.
— Nie wiem — odrzekł dr. Wicherski, wzruszając ramionami — nie wiem, gdyż ani ja, ani