Strona:Edmund Jezierski - Wyspa elektryczna.djvu/102

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
Ta strona została uwierzytelniona.

w rachubę. Zresztą o tem wszystkiem przekonacie się naocznie.
Idąc pod przewodnictwem doktora, goście okrążyli górę, i oczom ich ukazała się budowla najpotężniejsza, jaką kiedykolwiek oczy ludzkie widziały.
Z tej strony morze obmywało podnóże krateru. Na brzegu wznosiły się dwie budowle wielkich rozmiarów, zaopatrzone w olbrzymią platformę, co najmniej 20 metrów w średnicy, na której mogła się obracać równie wielka prostokątna dźwignia. Sposób jej budowy przypominał wieżę Eifel. Tak samo, jak i ta, składała się z żelaznych belek, złączonych krokwiami i poprzecznemi szynami. Jej małe ramię, stosunkowo dosyć krótkie, połączone było końcem swoim z wielką tratwą, pływającą po morzu. Tratwa ta, dziesięć razy większa, niż największy parowiec w świecie, obładowana była potężnie. Wielkie zaś ramię długości więcej, niż 200 metrów, dźwigało rodzaj dużego kosza pojemności prawie 300 tonn.
— Jak widzicie — objaśnił doktór Wicherski naszym przyjaciołom — przypływ, podnosząc do góry tratwę, podnosi w tym samym czasie i małe ramię dźwigni, jednocześnie zaś w ślad za tem obniża się do poziomu wody i koniec wielkiego ramienia, napełniając naczynie. Następnie odpływ opuszcza tratwę, pociągając za sobą małe ramię, wówczas zaś wielkie ramię podnosi się do wysokości krateru, gdzie automatycznie pozbywa się owego ładunku wody. Potrzeba 6 godzin na podniesienie i 6 godzin na opuszczenie się dźwigni, zbyteczne zaś chyba jest dodawać, że są dwa odpływy i przypływy w przeciągu 24 go-