Strona:Edmund Jezierski - Wyspa elektryczna.djvu/101

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
Ta strona została uwierzytelniona.

— To rzecz bardzo prosta — rzekł już spokojnym tonem doktór Wicherski — do pracy tej zaprzęgliśmy przypływ i odpływ morza.
— Przypływ i odpływ morza? — zawołał ze zdumieniem Henryk.
— Tak jest. Do wypełnienia kotła w kraterze potrzebujemy więcej, niż 600 tonn wody dziennie. Wszakże deszcze i źródła miejscowe nie są zdolne dostarczyć nam tej ilości. Zaprzęgliśmy więc do tej pracy przypływ i odpływ.
— Lecz jakim sposobem dokonywa się to? — pytał Henryk ze zdumieniem — wszakżeż różnica powierzchni morskiej wynosi zaledwie 6 lub 7 metrów. Jakim więc sposobem woda dosięgnąć może krateru, gdy przecież wulkan ma 200 metrów wysokości.
Doktór Wicherski uśmiechnął się.
— Wyobraźcie sobie — rzekł — dźwignię, pochyloną pod kątem prostym, której większe ramię miałoby 200 metrów. Opuśćcie mniejsze ramię aż do stanu poziomego: wielkie ramię, opisując w powietrzu łuk o promieniu równym swej długości, przybierze kierunek prostopadły i podniesie do wysokości 200-tu metrów ciężar, którym obciążyliście jego koniec. Pozostanie tylko sprowadzić ciężar do małego ramienia. Oto zasada. Zobaczycie zresztą jej wykonanie. Naturalnie, trzeba zastosować do małego ramienia kolosalną siłę, ciężar większy, niż większego ramienia, i tego, co dźwiga, ciężar, któryby był zmienny, ażeby umożliwić opuszczanie większego ramienia po jego podniesieniu się. Otóż w tym razie różnica powierzchni oceanu musi być wzięta