Strona:Edmund Jezierski - Ludzie elektryczni 02.pdf/81

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
Ta strona została uwierzytelniona.

Stali już bezsilnie, wstrząsając się tylko od czasu do czasu pod działaniem tajemniczej siły, przebiegającej z drutu przez ich ciało.
Szeroko rozwartemi z trwogi oczyma patrzeli w ślad za oddalającymi się towarzyszami, jakby błagając ich o pomoc, o wybawienie.
Lecz ci głusi byli na ich wezwanie. Cofali się, radzi, że życie unoszą w całości, zapominając o nich, pozostawiając ich na pastwę losu.
Naraz ci nieszczęśliwi poczuli, że dzieje się coś tajemniczego. Działanie tajemniczej a potężnej siły ustało, ręce ich, choć zdrętwiałe i sztywne, stały się wolne, puściły drut przeklęty, do którego przykute były wbrew ich woli.
Radość ich ogarnęła bezgraniczna. Nie oglądając się nawet poza siebie, rzucili się do ucieczki, potykając się o ciała poległych współbraci, mknąc do obozu, w którym jedyny ratunek i ucieczkę widzieli.
Mrok otulił ziemię, okrywając zasłoną swą wszystko. W obozie Arabów cisza zapanowała głucha. Nie słychać było okrzyków radości i triumfu, nie cieszono się zawczasu ze zwycięstwa, z pokonania giaurów.
Gdzieniegdzie tylko płonęły ogniska, gdzieniegdzie tylko rozlegał się płacz i zawodzenie.