Strona:Edmund Jezierski - Ludzie elektryczni 02.pdf/56

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
Ta strona została uwierzytelniona.

— Jak prędko mogą być tutaj?... — zapytał Kazimierz Halicz.
— Za pięć dni, — odrzekł Abdul — gdyż ciągną z całym taborem, a niektórzy nawet z żonami i dziećmi...
Pięć dni... a więc dosyć jest czasu do pomyślenia o obronie.
Kazimierz Halicz w jednej chwili odzyskał całą moc ducha, podniósł głowę do. góry i rzekł stanowczym tonem:
— Teraz, panowie, nadszedł czas czynu... Nieprzyjaciel blisko, trzeba przygotować się do przyjęcia go... Gród elektryczny — elektrycznością bronić się będzie... Czesławie, przystąp wnet do pracy... Z całym zastępem ludzi zabierz się do pracy, ja zaś porozumiem się z Algerem, by nadesłali nam odsiecz.
Nikt ani jednem słowem nie zaprotestował. Wszyscy uznawali potęgę ducha i rozumu tego niezwykłego człowieka. Z lekkim ukłonem wychodzili wszyscy z komnaty, oddając się pod komendę Czesława.
Kazimierz Halicz, pozostawszy sam, skierował się do przyrządu telegrafu bez drutu. Nastawił go i próbował połączyć się z Algerem... Usiłowania jednak jego próżnemi były, połączenie nie następowało.
— Czyżby aparat był zepsuty?... — szepnął.
— A może komunikacja przerwana; lecz któżby to uczynił?... Wszak Arabowie zbyt mało się przemyślni, by sami uczynić to mo-