Strona:Edmund Jezierski - Ludzie elektryczni 01.pdf/82

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
Ta strona została uwierzytelniona.

Tam przy pomocy kawałka deski wykopali dół, w którym pogrzebali zwłoki obydwojga Arabów, poczem, posiliwszy się nieco, nakarmili małą Aïę, i znużeni przejściami dnia całego, położyli się, by spocząć przez chwilę…
Mała Aïa nie spała…
Nieufnie patrząc na nich, siedziała na pagórku, stanowiącym mogiłę jej rodziców, i szeroko rozwartemi oczyma wpatrywała się w tych, którzy stali się jej opiekunami.
Tak przesiedziała noc całą, jakby na straży…
Z pierwszym brzaskiem dnia, najprzód przebudził się Said. Zerwał się, przetarł oczy, i odmówiwszy przepisane przez Koran modlitwy, z nadzwyczajną zręcznością wdrapał się na najbliżej stojącą palmę, i szybko zrywać z niej począł owoce.
Aïa przyglądała mu się przez chwilę, wreszcie jakby błysk wesela ukazał się w jej oczach. Zerwała się z mogiły rodziców, i smukła, zwinna, gibka, jak młody kociak, wdrapała się na pień drugiej palmy, i wkrótce tych dwoje dzieci pustyni siedziało nawprost siebie, rwąc daktyle, jakby rywalizując z sobą…
Na widok ten wybuchnął on śmiechem, na co odpowiedzią była mu kaskada śmiechu ze strony dziewczyny-dziecka.
Narwali wreszcie dostateczną ilość, zeszli z palm i już w najlepszej komitywie zabrali