Strona:Edmund Jezierski - Ludzie elektryczni 01.pdf/41

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
Ta strona została uwierzytelniona.

wszystkiem, do czego nas cywilizacja przyzwyczaiła... Musimy się wyrzec wielu wygód, co przyjdzie nam zrazu z trudnością, lecz przezwyciężymy je, byle tylko idea nasza zwyciężyła, byle tylko cel, do którego dążymy, osiągnięty został.
— Tak, — potwierdził Abdul, — lecz tam, panie, również trzeba będzie mieć się ciągle na baczności, gdyż wejdziemy w krainę, gdzie wiecznie, jak sępy na żer łakome, krążą Tuaredzy i inne narody pustyni, czyhające na zdobycz, któraby im obfity łup dała.
— Trzeba będzie zaraz wydać rozkazy zaopatrzenia się w ostre naboje oraz okrzyknąć baczność ogólną, — rzekł na to Czesław Halicz, — ty, Abdulu, poleć to swoim Arabom, i niech od dziś nikt sam nie oddala się od karawany. Dziś już tu zanocujemy, a jutro, skoro świt, puszczamy się w dalszą drogę... przez wąwóz.
Abdul odszedł, ażeby wydać podwładnym swoim Arabom, odpowiednie rozkazy, a Czesław, przy pomocy towarzyszów, zajął się ustawianiem telegrafu bez drutu, by zaprowadzić połączenie ze stacją w Algerze, umieszczoną specjalnie w domu, należącym do Towarzystwa Kolonizacji Sahary i stanowiącym jego składy.
Ustawiono przyrząd wysyłający, i towarzysz Czesława, Henryk, ująwszy za rączkę klucza, przesyłać począł sygnały.
Niedługo czekał na odpowiedź. A wtedy pierwszem było pytanie: