Strona:Edmund De Amicis - Marokko.djvu/478

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
Ta strona została przepisana.




∗             ∗

Wieczorem obóz stanął na prawym brzegu Kusu, a następnego poranku bardzo wcześnie już go zwinięto. Mieliśmy dnia tego cztery godziny drogi przed sobą, to jest tę przestrzeń, która dzieli Laracze od Arzilli. Bagaże pod zwykłą eskortą wyruszyły zrana; poselstwo nad wieczorem. Chcąc widzieć karawanę pod nową postacią, przyłączyłem się do eskorty bagaży.
I nie pożałowałem tego, gdyż droga była pełna przygód.
Obładowane muły, przy których kroczyli poganiacze i słudzy, szły po kilka razem w znacznéj odległości jedne od drugich. Sam jeden puściłem się w drogę, i prawie przez godzinę jechałem po wzgórzach, nie spotkawszy nikogo oprócz jednego z posługaczy arabskich, wiodącego muła, który miał przytwierdzone do grzbietu dwie sakwy słomiane, a w tych sakwach, w jednéj głowę w drugiéj nogi pewnego masztalerza naszego posła, chorego na gwałtowną febrę, który ję-