Strona:Edmund De Amicis - Marokko.djvu/330

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
Ta strona została przepisana.

się uspokoić gniew nasz mniemany za pomocą wszelkiego rodzaju najdziwaczniejszych posług, o które go wcale nie prosim; jedną z takich przysług jest naprzykład to, iż po trzy razy zmienia nam wodę w miednicach, podczas, gdy jeszcze w łóżku jesteśmy. Nadto, aby nam zrobić przyjemność, każdego poranku, stojąc po środku pokoju, z filiżanką kawy w ręku, czeka aż lekarz lub ja obudzimy się i ku piérwszemu z nas, który poda najmniejszy znak życia, rzuca się jak szalony i podsuwa mu pod nos ową filiżankę z pośpiechem człowieka, który chce kogoś zmusić do wypicia lekarstwa przeciw truciznie. Inną niepospolitą osobistością jest praczka, olbrzym-kobiéta. z zasłoną na twarzy, w zielonej spódnicy i w czerwonych spodniach która zabiera naszą bieliznę przeznaczoną, niestety! na to, aby po niej deptały czarne nogi arabów. Nie potrzebuję mówić, iż nam nic nie prasują: w całém Fez niema ani jednego żelazka do prasowania; i musimy wkładać na siebie bieliznę taką, jaka wychodzi z pod nóg owych praczek męzkiego rodzaju. Być może powiedziano nam, iż w Mella znalazłoby się jakieś żelazko! W Fez jest wszystko; szkoda tylko, że nie łatwo w nimé czegóśkolwiek odszukać. Jest naprzykład kareta, należy do sułtana. Mówią, że jest i fortepian przed laty widziano nawet jak go nieśli przez miasto; ale nie wiadomo na pewno do kogo należy. W dziwny sposób robią się tu sprawunki. Posyłamy do sklepu po świécę. Proszę o świécę. Niema, odpowiadają; ale zaraz ją zrobimy. Cygara są? Mamy tytuń, za godzinę będą cygara. Wicekonsuł szuka już od