Strona:Edmund De Amicis - Marokko.djvu/324

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
Ta strona została przepisana.

dla Posła. Na chwilę wprawdzie, napędził nam strachu pan Morteo, uprzedzając nas półgłosem, iż ów olbrzym niebieski był rodem z Tunisu i że zatém może trochę rozumiéć po włosku. Lecz przypatrując mu się uważnie po każdym żarciku i widząc go zawsze, jakby skamieniałym z tym samym wyrazem na twarzy, wkrótce doszliśmy do przekonania, iż wszelkie obawy są płonne i że tu śmiało a wesoło można mówić wszystko co się na język nawinie. Do iluż to porównań dosadnych, trafnych, niespodzianych i nieporównanie dowcipnych, choć na nieszczęście nie nadających się do druku, dały nam powód te potrawki i sosy!
Po śniadaniu wyszliśmy wszyscy na dziedziniec, gdzie minister wojny przedstawił posłowi jednego z najwyższych oficerów armii. Był to głównodowodzący artyleryą, mały staruszek, chudy, zgięty jak C, z ogromnym, zakrzywionym nosem, z szatańskiemi oczkami; istny obraz drapieżnego ptaka; obciążony raczéj niż przykryty olbrzymim żółtym zawojem, zupełnie prawie kulistego kształtu, i ubrany mniéj więcéj po żuawsku, całkiem niebiesko, z białym płaszczem na ramionach. Miał długi pałasz przy boku i puginał wykładany srébrem za pasem. Poseł zapytał go przez tłumacza, jakiemu stopniowi europejskiéj wojskowéj hierarchii odpowiada ten, który on posiada w armii marokańskiéj. Zdawało się, iż to pytanie wprawia go w zakłopotanie. Namyślał się chwilę i jąkając się odrzekł: stopniowi generała, i znów się zamyślił, a następnie z większém jeszcze pomieszaniem dodał: stop-