Strona:Edmund De Amicis - Marokko.djvu/289

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
Ta strona została przepisana.

siebie w odległości trzydziestu kroków mniej więcéj.
Z tyłu za jednym z tych oddziałów, od strony rzeki, stały w długim szeregu wszystkie konie sułtana, duże, piękne, w aksamitnych czapkach haftowanych złotem; każdego znich trzymał za cugle uzbrojony masztalerz. Na końcu tego szeregu koni była mała kareta złocona, którą królowa Wiktorya ofiarowała sułtanowi; kareta ta wystawia się na pokaz we wszystkich uroczystych przyjęciach.
Za końmi i za drugim oddziałem osób należących do dworu, ciągnnęły się dwa niezmiernie długie szeregi straży sułtana w białych mundurach. Cały plac do koła, wzdłuż murów i od strony potoku Pereł, opasywało trzy tysiące piechoty, wyglądającéj jak cztery pasemka ognisto-czerwonéj barwy. Niezliczony, biały tłum ludu stał na przeciwległym brzegu rzeki.
Na środku placu były ustawione skrzynie zawierające dary króla włoskiego, portret samego króla, zwierciadła, obrazy z mozaiki, świeczniki, fotele i krzesła.
Zajęliśmy miejsca w pobliżu dwu oddziałów dworzan w ten sposób, by wraz z nimi tworzyć czworobok otwarty z téj strony, z któréj miał sułtan nadjechać. Za nimi były skrzynie z darami, za skrzyniami wszyscy żołniérze poselstwa. Po jednéj stronie znajdował się Mahomed Dukali i dowódzca eskorty, po drugiéj Salomon Afialo i dwaj marynarze w mundurach.