Strona:Edgar Wallace - Wills zbrodniarz.pdf/72

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
Ta strona została przepisana.

— Proszę, zechciej pan usiąść! — powie-dział, nie drgnąwszy nawet powieką.
— Chciałbym pomówić z panem, panie Standerton! — odparł Wallis, nie zabierając się wcale do siadania — czy byłbyś pan łaskaw pójść ze mną do mego biura?
— Sądzę, że możemy konferować i tutaj! — oświadczył Gilbert z całym spokojem.
— Wołałbym dużo, by się to odbyło u mnie! — rzekł Wallis. — Będzie tam zaciszniej. Wszakże nie boisz się pan iść do mnie? — dodał z zaledwo dostrzegalnym uśmiechem.
— W każdym razie, nie mam specjalnego pragnienia być u pana, — oświadczył Gilbert ze śmiechem — ponieważ jednak ciasno tutaj istotnie i brak miejsca na szerokie rozwijanie skrzydeł myśli, pójdę z panem. Przypuszczam, że chcesz mnie pan obdarzyć zaufaniem swojem.
Spojrzał na Wallisa w sposób szczególniejszy, a tenże skinął głową.
Opuścili obaj biuro, a Gilbert był naprawdę ciekawy, jaką mu Wallis da propozycję.