Strona:Edgar Wallace - Wills zbrodniarz.pdf/42

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
Ta strona została przepisana.

— Skądże się to wzięło? — zapytała z niecierpliwością.
Opadała niemal z sił. Radaby usłyszeć choć by o zderzeniu automobilów, czy innym wypadku ulicznym, na jakie narażeni bywają mieszkańcy wielkich miast. Ale Gilbert nie dawał żadnego objaśnienia.
Poprosiła, by jej pokazał ranę. Wzbraniał się, ale ona nastawała. W końcu rozwinął bandaż i pokazał brzydką małą, otwartą ranę na przedramieniu. Miała brzegi szarpane i nie dość gładkie, jak na skaleczenie nożem, lub odłamkiem szkła.
Odnalazła drugą jeszcze ranę wielkości pół — złotówki, tuż przy łokciu.
— Wygląda to na ranę postrzałową! — zaopiniowała. — Kula prześliznęła się wzdłuż mięśni ramienia i wyszła w okolicy łokcia.
Nie rzekł nic.
Przyniosła z łazienki ciepłej wody, obmyła ramię, potem zaś przyłożywszy chłodzącą maść, zbandażowała jak się dało.
Nie wróciła już do pytań, w jaki sposób poniósł owo skaleczenie. Nie był to czas, ni miejsce odpowiednie.