Strona:Edgar Wallace - Wills zbrodniarz.pdf/41

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
Ta strona została przepisana.

nek był pogodny, a ulice suche. Spojrzała na dłonie swoje. Były pokryte krwią!
Zbiegła ponownie schodami i zakręciła światło w kurytarzu.
Na rękawie płaszcza i na chodniku schodów, hen aż w górę, widniały wyraźnie małe krople krwi. Bez namysłu pobiegła do jego drzwi i zapukała.
Odpowiedział zaraz.
— Kto tam?
— To ja, chcę z tobą pomówić!
— Jestem trochę zmęczony! — oświadczył.
— Wpuść mnie, proszę! Muszę koniecznie widzieć się z tobą!
Spróbowała naciskać klamkę, ale drzwi były zaryglowane z zewnątrz. Po chwili łóżko zatrzeszczało, rozebrzmiały kroki, odsunięto rygiel, a przez szybę ponad drzwiami błysło światło.
Zauważyła, że był niemal ubrany.
— Co ci się stało w ramię? — spytała.
Było troskliwie obandażowane.
— Lekkie skaleczenie! — powiedział. — Rzecz bez znaczenia.