Strona:Edgar Wallace - Wills zbrodniarz.pdf/39

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
Ta strona została przepisana.

— Nie jestem tego zdania! — odparł z lekkim uśmiechem. — Nie mam zgoła ochoty sprowadzić sobie na kark wściekłości osławionej bandy opryszków. Wiem i tak doskonale, że zalicza się do najniebezpieczniejszych i najbezwzględniejszych, jakie istnieją w świecie. Ale już dochodzi pół do jednastej — dodał, muszę jechać niezwłocznie.
Podał jej rękę, ona zaś przyjęła ją, trzymając nawet dłużej w swej dłoni, niż to było jej zwyczajem.
— Bądź zdrów! — powiedziała. — Bez względu na rodzaj twego zawodu, niech ci sprzyja szczęście.
— Dziękuję ci! — odparł.
Wróciła powoli do gości, nie orjentując się lepiej w sytuacji. Wierzyła mężowi, atoli w tem co mówił tkwiła jakaś rezerwa, która na równi z ostrożnie odważanemi słowami świadczyła wyraźnie, że mógłby był, gdyby tylko zechciał, powiedzieć znacznie więcej.
Nie wątpiąc w słowo jego, że nigdy niczego nie ukradł, tembardziej silnie postanowiła jeszcze rozwiązać zagadkę i po odejściu gości,