Strona:Edgar Wallace - Wills zbrodniarz.pdf/36

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
Ta strona została przepisana.

przyznaj, mogło się tak wydawać? Nieprawdaż? Mogło?
— Istotnie, mogło się tak wydawać! — potwierdził z powagą.
— Powiedzże mi, w jaki sposób wszedłeś w posiadanie tych klejnotów! — nalegała.
— Powtarzam, znalazłem je i to jest prawdą zupełną. Nie miałem zamiaru... — urwał znowu. — Znalazłem to poprostu na ziemi.
— Czyż nie byłeś niezmiernie zdziwiony i czy nie doniosłeś zaraz policji?
Potrząsnął głową.
— Nie! — powiedział. — Nie byłem zdziwiony i nie doniosłem policji. Miałem zamiar zwrócić to, bowiem klejnoty nie mają dla mnie ostatecznie wartości.
— Nie rozumiem cię dobrze Gilbercie — powiedziała z pewnym smutkiem. — Czyż wartość ma dla nas tylko to co posiadamy?
— Zależy od okoliczności — odrzekł swobodnie. — W tym atoli specjalnym przypadku, mogę ci zaręczyć, że przyniosłem ten naszyjnik dziś wieczór do domu, z zamiarem włożenia go w małą puszkę i posłania do prezydjum policji.