Strona:Edgar Wallace - Wills zbrodniarz.pdf/32

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
Ta strona została przepisana.

— Cóż to było?
Palce objęły bezwiednie przedmiot spoczywający na dnie kieszeni i dobyły go.
Miała na dłoni, oświetlony jasno elektryczną lampą sufitową lśniący naszyjnik z djamentów
Przez chwilę czuła, że mały kurytarzyk tańczy jej pod stopami, ale zaraz opanowała się.
— To był jej naszyjnik.
Nie ulegało żadnej wątpliwości. Obracała go w rękach drżących.
W jakiż sposób posiadł go? Skąd wziął?
Błysła jej w głowie myśl zbyt straszna, by ją mogła śledzić do końca.
Gilbert włamywaczem? To głupstwo oczywiste! Spróbowała uśmiechnąć się bezskutecznie. Każdej niemal nocy wychodził z domu. Był nawet nieobecny przez wszystkie noce tygodnia, w którym dokonano kradzieży.
Posłyszawszy kroki na schodach, wetknęła naszyjnik w wycięcie sukni.
Był to Gilbert. Nie zauważył wyrazu jej twarzy.
— Gilbercie! — zawołała, a na ton jej głosu nastawił uszy.