Strona:Edgar Wallace - Wills zbrodniarz.pdf/19

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
Ta strona została przepisana.

Spostrzegłszy atoli rozczarowanie na twarzy staruszka, podeszła doń May i rzekła, otaczając jego plecy ramieniem.
— Nie troszcz się, drogi, kochany dziadku? Chcesz mieć lokatora, będziesz go miał. Nawet lepiej, że ci sprawi pewną przyjemność posiadanie w domu kogoś do pogwarki, podczas nieobecności mojej.
W tej chwili zapukano do drzwi.
— To pewnie gość nasz? — dodała, idąc otworzyć. Rozpoznała zaraz stojącego pod drzwiami mężczyznę.
— Czy wolno wejść? — zapytał. — Chciałbym pomówić w pewnym interesie z dziadkiem pani. Przypuszczam, że mam przed sobą pannę Wing?
Skinęła głową, dodając — proszę wejść!
Wprowadziła go do kuchni.
— Nie będę długo przeszkadzał! rzekł p. Wallis. — Nie, dziękuję, nie usiądę. Radbym znaleść spokojne mieszkanie dla przyjaciela mego. Jest to człowiek, którego cenię wielce, spokojny, trzeźwy, zaś w domu niema go przez cały nieraz dzień, a nawet przez część nocy! —