Strona:Edgar Wallace - Wills zbrodniarz.pdf/135

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
Ta strona została przepisana.

— Jest to mniej więcej zgodne z prawdą! — rzekł Gilbert swobodnym tonem.
— Czytałem w dniach ostatnich sprawozdanie w jednym z dzienników! — powiedział prokurent, — Wielkie to szczęście, że w bezpośredniem sąsiedztwie głównej kwatery zbrodniarzy wybuchł pożar.
— Wielkie to szczęście, że odkryto pożar, zanim dosięgnął domu firmy sprzedaży kas pancernych! — odparł Gilbert. — Strażacy dostrzegli mnie przez okno w suficie. To ułatwiło znacznie sprawę, chociaż mieli sporo trudu z wydobyciem mnie z pułapki, jak to pan wiesz, zapewne.
— Czy widziałeś pan sam może tego łotra, Wallisa? — spytał prokurent z zaciekawieniem.
— Musiałeś pan to widzę przeoczyć w dziennikach! — odrzekł Gilbert — z chłodnym uśmiechem.
— Wyczytałem tam, że otrzymawszy w jakiś sposób wiadomość o zamierzonem włamaniu do willi stryja, pośpieszyłeś pan tam, spotykając Wallisa tuż pod oknem bibljoteki, na przybudówce, czy czemś w tym rodzaju.