Strona:Edgar Wallace - Wills zbrodniarz.pdf/133

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
Ta strona została przepisana.

Tym razem nie było już wątpliwości. Jack Frankfort skoczył do firanki zasłaniającej jednę z nisz okiennych i odsunął ją. Stał tu Gilbert Standerton, blady, jak widmo. Oczy miał nieruchomo utkwione w próźń, a dłoń zakrywająca usta, drżała.
— Fałszywy bilet! — powiedział. — Boże wielki!

VIII.
ROZKŁAD JAZDY.

Miesiąc potem wrócił Gilbert Standerton z ministerstwa spraw zagranicznych do małego mieszkanka swego w St. Johns Wood.
— Czeka tu ktoś na ciebie! — powiedziała żona.
— Domyślam się! — odrzekł. — To zapewne prokurent banku mego.
Wesołym uśmiechem powitał rosłego młodzieńca, który wstał na jego widok.
— Panie Brown — powiedział — muszę panu wyjaśnić szczegółowo, co chcę mieć załatwione. W Ameryce przebywa, od jakichś