Strona:Edgar Wallace - Wills zbrodniarz.pdf/115

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
Ta strona została przepisana.

je nawet. Kamienie błyszczały i lśniły, jak gdyby każda faseta miała w sobie maleńką lampkę elektryczną, rzucającą promienie zielone, błękitne i różowe.
Nawet Jack Frankfort, nie będący zgoła miłośnikiem klejnotów, został tym widokiem oczarowany.
— Sir! — powiedział — te kamienie muszą chyba wartać z jakieś sto tysięcy funtów!
— Więcej! — rzekł staruszek. — Tu oto mam naszyjnik z pereł! — dodał, wyciągając inną szufladę. — Proszę obejrzeć! Słowem w tej kasie posiadam klejnotów za przeszło ćwierć miljona funtów.
— W kasie, która kosztuje trzydzieści — wyrwało się Jackowi nieopacznie.
Starzec zmierzył go surowem spojrzeniem.
— W kasie, która kosztuje sześćdziesiąt funtów! — poprawił szorstko. — Wszakże mówiłem, jak naciągnąłem tę świnię parszywą... przepraszam, droga pani! — uśmiechał się, zadowolony z siebie złożył klejnoty na miejscu i zamknął kasę. — Żądał sześćdziesiąt funtów. Przybył tu w postaci prawdziwie londyńskiego