Strona:Edgar Wallace - Wills zbrodniarz.pdf/101

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
Ta strona została przepisana.

Była to jego stała, niezmienna formułka. Miała wywołać wrażenie, iż dopiero po długich i starannych roztrząsaniach doszedł do obecnego wniosku, oraz, że spisanie testamentu jest sprawą poważną, którą przedsiębierze się tylko raz, lub dwa razy w życiu.
Jack skinął głową.
— Doskonale, panie generale! — powiedział. — Czy ma pan może szkic?
— Nie mam wcale szkicu! — fuknął nań stary impetyk. — Mam gotowy już testament, a tu jest odpis jego!
Rzucił go adwokatowi.
— Nie wiem czyś pan to już widział?
— Tak jest! Mam odpis w tece! — oświadczył Jack spokojnie.
— Cóż pan, u licha, chcesz przez to powiedzieć. Jak się pan ośmielasz włóczyć testament mój ze sobą w tece?
— Nie znam dlań lepszego miejsca? — odrzekł młody człowiek z całą swobodą. — Wszakże nie byłoby to panu miłe, gdybym go nosił w kieszeni spodni... prawda?
Generał wypatrzył się nań.