Strona:Edgar Wallace - Wills zbrodniarz.pdf/100

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
Ta strona została przepisana.

postawny, miał czerwoną twarz, o krótko przystrzyżonych, białych pasmach bokobrodów, które ucięte tuż pod uszami, ciągnęły się dalej przez twarz w postaci białych, krzaczastych wąsów. Prócz wąskiego wieńca siwych włosów, okalającego mu tył głowy od skroni do skroni był łysy zupełnie. Zdania jego przypominały eksplozje nieustanne. Gdy młody człowiek wszedł do gabinetu, starzec jął nań patrzyć z pod dzikich brwi, mierząc go od stóp do głowy.
Był przyzwyczajony do adwokatów, znał najróżniejsze ich odcienia, ale dzielił na dwie tylko kategorje... byli to albo szubrawcy, albo głupcy. Dla starego dżentlemena nie istniał żaden stopień pośredni i nie żywił żadnej wątpliwości, że Jack Frankfort, młody człowiek o sprytnej minie zalicza się do tej pierwszej klasy. Szorstkim tonem wezwał go, by zajął miejsce.
— Chcę z panem pomówić o moim testamencie! — powiedział. — Od pewnego czasu noszę się z myślą innego uregulowania podziału mienia mego.