Strona:E. W. Hornung - Tragiczny koniec.pdf/13

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
Ta strona została uwierzytelniona.

Twarz jego nagle nabrała poważnego wyrazu.
— Czy zdecydowałbyś się na awanturniczy przygodę? Mów. Ja nie żartuję. Dotychczasowe moje życie mierzi mnie. Gotów jestem zmienić jego kierunek i pytam się czy nie chciałbyś mi towarzyszyć?
— Nie — odpowiedziałem stanowczo — nie chcę.
I wtedy popatrzyliśmy sobie głęboko w oczy, starając się nawzajem do dna duszy przeniknąć. Zapadło krótkie milczenie, Deedes z równą łatwością wywołał uśmiech na me wargi, jak go z nich spędził przed chwilą swą osobliwą propozycją.
— Dobrze, mój stary Skarabeuszu, dość już tych żartów i blagi, a teraz żegnaj.
To rzekłszy opuścił moje mieszkanie.
Miał dziwny sposób oczarowywania swego otoczenia. Zdolność tę posiadał w tak wysokim stopniu, jak nikt ze znanych mi ludzi, a myśl o tem, jaki, wpływ wywierał zawsze na mnie dziś jeszcze, gdy kreślę te słowa rumieniec wstydu wywołuje na moje policzki. Charakter jego był ciekawą mieszaniną energji i egoizmu, a w jego pojęciu cel zawsze usprawiedliwiał środki. Był w nim jeszcze pewien osobliwy rys, który trudno oddać słowami; oczarowywał człowieka, odpychając go równocześnie, wzbudzał podziw, nakazując pogardzać sobą. W kolegium cieszył się niezwykłą popularnością, a magi-