Strona:E. T. A. Hoffmann - Powieści fantastyczne 01.djvu/102

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
Ta strona została uwierzytelniona.

przy zdrowych zmysłach i że mam przenikliwszy wzrok od innych. Jak nadąsane dziecko unikałem baronowej i chowałem się przed ścigającą mnie Adelajdą. Przy stole znalazłem miejsce na samym końcu między dwoma oficerami, z którymi zacząłem tęgo popijać Po obiedzie trąciliśmy jeszcze nie jeden kieliszek, i jak się to zwykle dzieje w podobnem usposobieniu, byłem nadzwyczaj wesoły i hałaśliwy. Służący podał mi talerz z cukierkami, na których był podpis od Adelajdy, a gdy wziąłem jeden z nich, postrzegłem dopisane drobniutkiemi literami: i Serafiny. Krew zawrzała mi w żyłach. Spojrzałem na Adelajdę, ta zrobiwszy filuterną minkę, wzięła kieliszek w rękę i lekko ku mnie skłoniła głową. Prawie mimowoli wyszeptałem po cichu: Serafina, podniosłem kieliszek i wypiłem go jednym haustem. Wzrok mój pobiegł ku niej, postrzegłem, że i ona w tej samej chwili wypróżniła swój kieliszek i stawiała go właśnie na stole. Oczy jej spotkały się z mojemi, i jakiś zły duch szepnął mi do ucha: — Szalony, wszak ona cię kocha!
Jeden z gości powstał, i według północnego zwyczaju, wzniósł zdrowie pani do-