Strona:E. Korotyńska - Krysia u cyganów.djvu/9

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
Ta strona została uwierzytelniona.

czynki, aż zbudzone cyganki zaczynają jej wygrażać pięściami.
— Cicho ty! — woła jedna z nich ze złością. — A to bachor nieznośny!
Dziewczynka przycichła ze strachu.
Pomruczały cyganki i usnęły, dziecko zaś usnąć w żaden sposób nie mogło.
Duszne powietrze, brudne posłanie, stęchlizna, odbierały możność oddychania, a bolesne wspomnienia zalewały żalem serduszko dziewczątka.
— Co to jest? co się stało? — zapytywało siebie maleństwo — za co to? za co?
Faktem było, że nie leżało w swym białym, mięciutkim łóżeczku, lecz na brudnych, przepojonych kurzem szmatach, że nie dłoń matki gładziła jej zło-