Strona:E. Korotyńska - Gil.djvu/12

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
Ta strona została uwierzytelniona.

starająca się mi dogodzić, cóż, kiedy starsza, gwałtowna i nieczuła wciąż kłóciła się o mnie i nie dawała jej stanąć nawet przy klatce.
W końcu pobiła swą siostrzyczkę, na której krzyk nadbiegła matka i widząc, iż jestem bezwiednym powodem niezgody, odesłała mnie do swej siostry staruszki, która miała dużo ptaków i skupowała coraz więcej, gdyż je lubiła podobno.
Znalazłam się w towarzystwie wielu gatunków ptactwa. Były tam trznadle, sikorki, dzwońce, wróble, jemiołuszki, kanarki, mysikróliki i inne. Rej wodził nad nimi duży gil, o ślicznym upierzeniu i ładnym silnym głosie. Był to ulubieniec staruszki.
Wiedział o tym i pozwalał sobie na wszystko.