Strona:E.L.Bulwer - Ostatnie dni Pompei (1926).djvu/168

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
Ta strona została przepisana.

jąc go, że za godzinę dowiedziesz niewinności Glauka. Na nieszczęście niewolnicy twoi są w domu.
— Masz słuszność! Sami wydrzemy ofiary domowi zbrodniarza, choćby stawiano nam nie wiem jaki opór. Bogowie! sprzyjajcie naszym zamiarom, a wyznam, że przeczący waszej Opatrzności Epikur był kłamcą bezczelnym!

. . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . .

A w celi blisko szramek szeptali więźniowie.
— Słyszysz? Oklaskują przelew krwi! — mówił Olint.
— Truchleję, ale bogowie utrzymują rytm mego serca — odpowiedział Glauk.
— Niebaczny! W ostatniej godzinie uznaj jedynego Boga.
— Przyjacielu! gdybym żył dłużej, nawróciłaby mnie twoja gorliwość i przekonała opowieść o Jezusie, której słuchałem z poszanowaniem. Ale podłością byłoby przez strach ostatniej godziny czynić to, co winno być owocem długiego zastanowienia. Nie, Olincie! nie zdradzę wiary przodków moich, a jeżeli błądzę, to twój miłosierny Ojciec w Niebie uczciwy błąd mój przebaczy... Nie mówmy już o tem. Będziemy wkrótce, jak te ciała, ciągnione po ziemi, których szelest słychać przez mury.
— O, Jezu! już cię oglągam! Otwierają się drzwi mego ziemskiego więzienia! — wołał Olint, wznosząc ręce.
Drzwi skrzypnęły głucho. Na progu w świetle pochodni błysnął rzęd włóczni. Głos mocny zabrzmiał:
— Glauku Ateńczyku! lew czeka na ciebie.
— Bracie, daj mi ostatnie pocałowanie! — zwrócił się Gauk do Olinta.
— O, czemuż nie mogę rzec ci, niewierny: dziś jeszcze razem wieczerzać będziem w raju? — westchnął Olint.