Strona:Dzieła dramatyczne Williama Shakespeare T. 8.djvu/120

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
Ta strona została przepisana.

Przyjął wyzwanie, a nie poniżając
Tych, które nasze wynosiły słowa,
Z całą względnością pewnej siebie cnoty
Swej nam kochanki odmalował obraz,
A gdy słowami w ten obraz wlał duszę,
Przechwałki nasze tylko się zdawały
Naszych kucharek śmiesznem uwielbieniem.
Jak ogłupieli staliśmy i niemi.
Cymbelin.  Tylko do rzeczy!
Jachimo.  Córki twojej czystość,
Mówił nam, była tak niepokalana,
Że przy niej nawet Dyany marzenia
Były gorące, a ja, nieszczęśliwy,
Zacząłem wątpić o jego pochwałach;
Poszedłem w zakład (stos złota z mej strony,
A z jego strony ten kosztowny kamień,
Który na palcu swym nosił dostojnym),
Że w jej komnacie miejsce jego zajmę
I pierścień wygram honoru jej kosztem.
On, godny rycerz, a cnoty jej pewny,
Którą sprawdziłem, chętnie przyjął zakład,
Jakby go przyjął, choćby w swym pierścieniu
Nosił karbunkuł z koła Apollina,
Bo mógłby nawet przyjąć bez obawy,
Gdyby i wozu całego miał wartość.
Więc do Brytanii ruszyłem co prędzej;
Na dworze twoim widziałeś mnie, królu,
Tam mnie twa czysta nauczyła córka,
Jak nieskończona istnieje różnica
Między miłością a między rozpustą.
Ale gdym stracił nadzieję, nie żądzę,
Włoski mój dowcip w waszej tępszej ziemi
Wynalazł środki podłe lecz skuteczne.
Dzięki tym środkom, do Włoch powróciłem
Z takim zasobem pozornych dowodów,
Że rozum stracił szlachetny Leonat.
Wiarę w jej cnotę potrafiłem zabić.
Gdym mu opisał obicie komnaty,