Strona:Dzieła dramatyczne Williama Shakespeare T. 8.djvu/119

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
Ta strona została przepisana.

Pierścień ten podłą otrzymałem zdradą;
Do Leonata niegdyś on należał,
Któregoś wygnał, a choć moje słowa,
Ciebie, o królu, głębiej niż mnie dotkną,
Powiem, że nigdy szlachetniejsze serce
Nie biło w piersiach pod nieba sklepieniem.
Mam mówić dalej?
Cymbelin.  Całą wyznaj prawdę.
Jachimo.  Nieporównana córka twoja, panie,
(Myśl sama o niej serce mi zakrwawia,
Rozdziera duszę), przebacz, królu — mdleję.
Cymbelin.  Ma córka? Gdzie jest? O, zbierz wszystkie siły;
Żyj raczej, póki natura pozwoli,
Nimbyś miał umrzeć przed powieści końcem.
Zbierz siły, przemów!
Jachimo.  Niedawnymi czasy,
(Przeklęty zegar, co bił tę godzinę!)
W Rzymie (niech ziemia pałac ten pochłonie!)
Wśród uczty (czemu trucizną nie były
Potrawy, które do ust moich niosłem!)
Dobry Postumus (jak powiem? zbyt dobry,
By się w złych ludzi towarzystwo mieszać,
A i w najlepszych zebraniu najlepszy),
Siedział posępny i słuchał w milczeniu
Uwielbień włoskim sypanych kochankom;
Ich wdziękom, które największego mówcy
Szczytną wymowę robiły jałową;
Kształtom, przy których koślawieć się zdały
Smukłe Wenery, Pallady posągi,
Choć niedościgłe natury utworom;
Postaciom, w których wszystko jest zebrane,
Co mąż w kobiecie uwielbia i kocha;
Urokom, które jak potężny haczyk,
Przez oczy dusze patrzących chwytają —
Cymbelin.  Stoję na węglach. Do rzeczy, do rzeczy!
Jachimo.  Zbyt tylko prędko do rzeczy przystąpię,
Chyba, że pragniesz co najprędzej cierpieć.
Leonat, godny kochanki kochanek,