Strona:Dzieła dramatyczne Williama Shakespeare T. 8.djvu/110

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
Ta strona została przepisana.

Miotać gromów błyskawicą!
Matka.  Przestań na biedne, niewinne dziecię
Spoglądać gniewną źrenicą!
Sycyliusz.  Z marmurowego wyjrzyj pałacu,
Ulżyj, lub w ciężkiej potrzebie
Przed jasny synod bogów Olimpu
Zaniesiem skargę na ciebie!
2 Brat.  Ulżyj, lub pójdziem sprawiedliwości
W innem domagać się niebie!

(Zlatuje Jowisz wśród piorunów i błyskawic na orle, ciska piorun; Duchy padają na kolana).

Jowisz.  Milczcie, nikczemne duchy ziemskie, co zuchwale
Przeciw bogu piorunów miotać skargi śmiecie,
Bogu, co na Olimpie w swej potęgi chwale
Błyskawicą i grzmotem strach sieje po świecie!
Wróćcie na Elizejskie pola, biedne cienie,
Na łąki wiecznych kwiatów okryte dywanem,
Bo nie waszą jest troską ludzi przeznaczenie:
Ich smutków i radości Jowisz tylko panem.
Wybranych tylko moich ciężar trosków gniecie,
Bo tem słodszy spoczynek, im cięższa jest praca.
Dłoń moja z morza cierpień wasze wyrwie dziecię;
Koniec prób się przybliża i szczęście już wraca.
Pod gwiazdą moją syn wasz światło ujrzał słońca,
I żonę w mej świątyni moją pojął sprawą;
Imogena go czeka u prób jego końca,
Łzy będą tylko nowych rozkoszy zaprawą.
Teraz na piersiach jego połóżcie tę kartę,
Wyrok jego przeznaczeń stoi tam wyryty;
A skończcie wasze krzyki, bo skargi uparte
Wywołać mogą płomień gniewu mego skryty.
Orle mój, wracaj teraz na Olimpu szczyty!

(Unosi się do góry).

Sycyliusz.  Wśród grzmotów zstąpił, a oddech niebieski
Zapach siarczany na około rozlał,
I orzeł zleciał, jakby chciał nas deptać.
Kiedy powracał do nieba, zostawił
Woń rozkoszniejszą od pól Elizejskich;